Previous następna
Nr 5/2012 ...
Nr 4/2012 ...
Nr 3/2012 ...
Nr 1-2/2012 ...
nr 12/2011 ...
Nr 11/2011 ...
Nr 8-10 ...
Nr 7/2011 ...
Nr 6/2011 ...
Nr 5/2011 ...
Nr 3-4/2011 ...
Nr 1-2/2011 ...
Nr 9/2010 ...
Nr 7-8/2010 ...
Nr 6/2010 ...
Nr 5/2010 ...
Nr 3-4/2010 ...
Nr 1-2/2010 ...
Nr 12/2009 ...
Nr 11/2009 ...
Nr 10/2009 ...
Nr 9/2009 ...
Nr 7-8/2009 ...
Nr 6/2009 ...
Nr 5/2009 ...
NR 3/2009 ...
Nr 2/2009 ...
Nr 1/2009 ...

Hanna Cygler "Tryb warunkowy"

Z wielką przyjemnością prezentujemy Państwu fragment powieści Hanny Cygler  "Tryb warunkowy".  Książka ukazała się nakładem Domu Wydawniczego Rebis z Poznania.

Życzymy miłej lektury! Tryb warunkowym
 

"Tryb warunkowy" ­ - Pierwszy tom trylogii o burzliwym życiu uczuciowym Zosi Knyszewskiej. Przełom lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Zosia Knyszewska rozpoczyna studia i dorosłe życie, w którym miłosne wybory wydają się jej największym problemem. Dziewczyna odkrywa jednak, że otaczająca ją rzeczywistość jest znacznie bardziej skomplikowana, a bliskim osobom nie zawsze można zaufać…

Hanna Cygler - z urodzenia i zamiłowania gdańszczanka. Zawodowo zajmuje się tłumaczeniem ze szwedzkiego i angielskiego, a dla przyjemności - czytelników i swojej - pisze powieści (nie tylko dla kobiet).Dom Wydawniczy REBIS opublikował następujące jej książki: Odmiana przez przypadki, Dobre geny i Bratnie dusze. 

"Tryb Warunkowy" - fragment
 
Rozdział pierwszy
Warszawa, 1977
 

Był piękny słoneczny dzień. Prawie połowa lipca, ale lato

zaczynało się dopiero teraz. Promienie słońca przyjemnie

przypiekały mi kark. Ludzie, po długim oczekiwaniu na ciepłą

pogodę, kompletnie teraz oszaleli. W kolorowych letnich

strojach toczyli ożywione rozmowy, ciesząc się życiem. Nastrj

ulicy był zaraźliwy. Zerknęłam w bok i zobaczyłam przy sobie

profi l Marcina. Wciąż wierzyć mi się nie chciało, że jest tu ze

mną i ma mi towarzyszyć w drodze na uniwersytet, aby sprawdzić,

czy przyjęto mnie na studia. Gdyby nie jego telefon do

cioci Stasi, żadna siła nie zmusiłaby mnie do pjścia pod tablicę

wynikw. Ale on… Z całą pewnością. Dla mojego wielkiego

uczucia, dla niego gotowa byłam na wszystko.

Dobrze pamiętałam dzień, kiedy to uczucie wybuchło z siłą

nagłą i niespodziewaną dla serca nastolatki.

– Zosia, psyjechali! – wykrzyknął mj pięcioletni brat Rafał

na widok wchodzących ciotki i wujka, ktrzy właśnie wrcili

z siedmioletniego pobytu w Belgii.

Zaciekawiona wyszłam na korytarz i zobaczyłam mojego

dwudziestoczteroletniego kuzyna Marcina. Obiektywnie mwiąc,

nie jest on ideałem męskiej urody; miał twarz o niezbyt

regularnych rysach, ale wystarczyło jedno spojrzenie jego

czarnych, bystrych oczu, abym się nim zainteresowała.

– Zosieńka, taka już duża! – Porwał mnie w ramiona i okręcił.

Kiedy odstawił mnie na ziemię, czułam, że wiruję nadal. To

była miłość od pierwszego wejrzenia. Cała pźniejsza przyjaźń,

ktra narodziła się między nami, była dla mnie pochodną tego

pierwszego, nastoletniego impulsu. Marcin jako jeden z nielicznych

potraktował mnie, piętnastolatkę, na tyle poważnie,

aby zwierzać mi się ze swych ambicji i planw na przyszłość.

Byłam zatem jedynym członkiem rodziny, ktry nie doznał

szoku, gdy Marcin przenisł się do Warszawy, zostając – ku

przerażeniu wszystkich – fotoreporterem. Żeby dyplomowany,

zdolny architekt nagle zwariował do tego stopnia – to nie

mieściło się w głowie nikomu w naszej zacnej, mieszczańskiej

rodzinie. Wujek stale teraz przeklinał dzień, kiedy na czternaste

urodziny kupił Marcinowi aparat fotografi czny, a ciotka rwała

włosy z głowy, jęcząc, że jej jedynak zapewne umrze w stolicy

z głodu. Wbrew tym przewidywaniom poradził sobie doskonale

i wkrtce otrzymał stały etat w tygodniku studenckim.

Ja rwnież wyciągnęłam wnioski z moich dyskusji z Marcinem

i postanowiłam, że moim najbliższym celem będą studia na

anglistyce warszawskiej. Dlaczego akurat tam? No cż, chyba

nietrudno się domyślić. Kiedy byłam w klasie maturalnej, Marcin

zasugerował mi, że powinnam myśleć długofalowo i studiować

dziennikarstwo. W myślach zrodziły mi się niezwykle atrakcyjne

wizje, w ktrych głwne role odgrywaliśmy ja i Marcin, zwiedzający

wszystkie kontynenty i uczestniczący we wszystkich ważnych

wydarzeniach na świecie, jako najlepszy duet reporterski.

Okropne było tylko to, że Marcin, tocząc długie i poufne

rozmowy ze mną, na dobrą sprawę w ogle mnie nie zauważał.

Wprawdzie trudno było mnie dostrzec za aparatem korekcyjnym,

ale oprcz twarzy miałam przecież zupełnie zgrabne nogi.

Pozostawała mi nadzieja, że wzrok mu się poprawi, kiedy na co

dzień będziemy mogli się spotykać w Warszawie. Na studiach

niezbyt mi zależało.

Gdyby oświadczył mi się już we wrześniu, to wcale nie

musiałabym studiować. Przerażała mnie perspektywa nowego

środowiska i nowych ludzi, ktrzy przecież mogą mnie nie

zaakceptować. Ojciec uważał, że muszę studiować, aby „poszerzyły

mi się horyzonty”, mama mwiła, że mogę robić w życiu

rżne rzeczy, „ale papier jest ważny”, z kolei siostry mamy

były święcie przekonane, że placwki szkolnictwa wyższego są

doskonałym zapleczem matrymonialnym. Skoro już znalazłam

idealnego kandydata, wydawało mi się, iż dalsze marnowanie

czasu i pieniędzy na studia nie ma sensu. Tylko że Marcin

nie był zadeklarowanym kandydatem…

Moje marzenia o zamieszkaniu u Marcina podczas studiw

zostały brutalnie rozwiane przez ojca, ktry oświadczył, że

będę mieszkać u cioci Stasi, na Mokotowie. Innym okrutnym

ciosem okazał się służbowy wyjazd Marcina, w czasie gdy

zdawałam egzaminy wstępne. Chcąc nie chcąc, zabrałam się

ostro do nauki i same egzaminy okazały się nie takie straszne,

jak się spodziewałam. Jednak ten pogodny nastrj pogarszał

się coraz bardziej w miarę oczekiwania na wyniki.

 

www.rebis.com.pl

 

opal copy