Koncertowy bankiet w Filharmonii
Rozpoczynamy nowy cykl pod nazwą „Bankietowiec”. Jego celem jest informowania naszych Czytelników o tym, kto i czym karmi gości bankietowych. Będziemy się starali w miarę obiektywnie ukazywać nie tylko proponowane menu, ale również sposób podania, w jakiej oprawie oraz jakie są opinie losowo wybranych konsumentów.
Planowaliśmy rozpocząć ten cykl już znacznie wcześniej, ale jego pomysłodawca zatruł się na pewnym bankiecie i w efekcie nawet odstąpił od jego realizacji. Kiedy bóle żołądka przeszły, dał się namówić przez zespół redakcyjny do podjęcia, jak nam się wydaje, ciekawego wyzwania.Rozpoczynamy zatem od bankietu w foyer Filharmonii Bałtyckiej w Gdańsku na Ołowiance, poprzedzającego koncert Orkiestry Polskiej Filharmonii Bałtyckiej. Koncert na żywo transmitowany był do Lipska, gdzie zorganizowano uroczystości w rocznicę manifestacji, która miała miejsce na Augustusplatz w Lipsku 9 października 1989 r. Wydarzenie to uważane jest za jeden z impulsów, które doprowadziły do upadku muru berlińskiego.
Po części oficjalnej, podczas której niektórzy na papierze odwzorowywali dostojników kościelnych, ale jeszcze przed koncertem, który rozpoczął się o godz. 20.00, gości zaproszono na ciepły i zimny poczęstunek.
Danie główne stanowiła kaczka w czerwonej kapuście z rodzynkami. Nie były to połówki upieczone wraz z nóżkami, ale pokrojone w kostki kawałki. Drugim daniem mięsnym były eskalopki wieprzowe. Doskonałą konkurencję, zwłaszcza dla ciężkostrawnej kaczki, stanowił łosoś w sosie cytrynowym o przepysznym smaku. Obok w również podgrzewanym naczyniu można było pobrać posypane zieloną pietruszką małe okrąglutkie ziemniaczki.
Były dwa takie rozstawione od siebie stanowiska z ciepłymi daniami, a mimo to do obu ustawiały się spore kolejki, bo niektórzy z gości dobierali dokładki.
Ubrani dostojnie w czarne uniformy kelnerzy i urocze kelnerki z Restauracji Filharmonia Gdańsk rozlewali niemieckiej marki wina półwytrawne i zachęcali do konsumpcji również niemieckiego piwa butelkowanego. Z napoi nie zabrakło też różnych soków. Nie było zaś kieliszków z wódką, ale może i dobrze, bo i tak, niektórzy po tak obfitym i zakrapianym winem lub piwem posiłku posypiali sobie podczas koncertu.
Osoby stroniące od dań ciepłych miały do dyspozycji półmiski wypełnione ładnie przystrojonymi kanapkami i koreczkami m.in. z żółtego sera i suszonych śliwek.
Przydatne na bankiecie były wysokie stoliki, umożliwiające w miarę przyzwoitą konsumpcję na stojąco, na co zwrócili uwagę widoczni na zdjęciu od lewej Jerzy Litwin, dyrektor Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku oraz Fryderyk Tomala prezes Towarzystwa Przyjaciół Centralnego Muzeum Morskiego.
A tak było na koncercie...
... ale to jest już inna opowieść!
Bankietowiec