Relacje
Spotkanie z Andrzejem Mestwinem 7.02. 12 w Filii GdańskiejCzy lepiej jest wiedzieć coś o poecie, pisarzu…zanim przeczyta się to, co tworzy? Nie znałam nigdy osobiście poetόw. Nie wiedziałam, co to za ludzie kryją się za słowami poezji lub prozy, ktόra trafiała w moje ręce. Pewnie, czytało się biografie znanych pisarzy. Czytało się informacje o książce i autorze na okładce. Czy to zachęcało dodatkowo do przeczytania tej książki? Hmmm...może czasami.
Andrzeja poznałam w ogrόdku sąsiada. Nie wiedziałam kim jest. Nie wiedziałam jakiego miał ojca. Poznałam go jako człowieka. Zwykłego. Członka grupy, trochę zwariowanej, niegrzecznej, innej. Z tej grupy najbardziej spodobały mi się dziewczyny. Z Andrzejem pokłόcilam się na pierwszej imprezie. Tematem kłόtni była literatura, a raczej moje podejście do niej. Pomyslałam sobie „ ty nadęty bufonie, nie będę z toba dyskutować, skoro nie dopuszczasz innego zdania”. Władowałam go do odpowiedniej szufladki i zamknęłam. Mineło troche czasu. Całkiem przypadkiem trafiłam na promocję poezji w „Warzywniaku”. Jest to mała Galeria w Oliwie, w ktόrej Wspόlnota Gdańska zaczęła działać rok temu. Tamto spotkanie prowadził Sławomir Płatek. To głόwnie dzięki jego umiejętności rozmowy z poetką Dorotą Ryst zainteresowały mnie takie spotkania. Zaczęłam więc poznawać poetόw. Słuchać, co mają do powiedzenia o sobie, o swojej twόrczosci, przyglądać się, na ile są w stanie rozebrać swoje myśli przed słuchaczami. Nie mogłam podarować sobie spotkania z Andrzejem Mestwinem Fac. Usłyszałam go w Gdyni, w Bohema Jazz Clubie. Program prowadził Wojciech Boros, w dość specyficzny, charakterystyczny sposόb, do ktόrego przywykłam. Siedziałam olśniona słowami Andrzeja. Nagle stał się innym człowiekiem, zupełnie rόżnym od tego, ktόrego zaszufladkowałam już wcześniej. Głębokie przemyślenia na temat wiary, Boga, historii, miłości, własnego istnienia przekazywał w tak subtelny, a jednocześnie prowokacyjny sposόb. Prowokował do własnych przemyślen. Czyż to nie właśnie to jest rolą poezji? Modlitwa nie nasza
Boże spragnionych chroń nas nazajutrz uchroń nas od grzmotu pralki od błysku telewizora od krzyku radia od bezlitosnych poborcόw
Opiekuj sie gdy po piwie pod płotem, na skraju drogi odpoczywamy
Gdzie jesteś – jeśliś jeszcze gdzieśkolwiek- w barze na rogu imiona nasze znajdujesz na poczcie wykręć numer jeśli zajęty spuść słuchawkę jeśli łaska
Spuści nam spuści jeszcze po jednym prosimy Cie Panie
Andrzej rozbudził moją ciekawość na tyle, że zrezygnowałam z własnych, wtorkowych zobowiazań, by usłyszeć go jeszcze raz w Filii Gdańskiej na ul. Mariackiej 42. Bywałam tam juz nie raz i urzekła mnie gościnność gospodarza Zbigniewa Walczaka. Tym razem to jednak nie on prowadził spotkanie. Prowadzącym był przyjaciel Andrzeja, Dariusz Wołodźko, ale przywitał nas przyjaciel rodziny, pisarz Aleksander Jurewicz. Wiersze Andrzeja doskonale wykonał aktor Jarosław Tyrański, w jego ustach stały się arcydziełem. Publiczność zamarła. Zasłuchalismy się. *** jeśli mnie pytasz przeszłosc już minęła
to pewne przyszłość nie nadeszła nie wiemy z czym przyjdzie
co przyniesie wiatr i w ogόle
wszystko co mamy jest teraz wszystko co mamy jest tutaj
jedyne pewne miejsce może wystarczy na pόźniej Zostały nam przedstawione dwa dzieła Andrzeja Mestwina: „ Być może Coś innego” oraz „Elegie gdańskie”, ktόre przeczytał nam sam autor. Rozpoczęły się pytania, dyskusja...dość burzliwa momentami. Siedziałam dość zbulwersowana tym, co się działo. Po raz pierwszy byłam świadkiem, jak ciężko może być poecie bronić własnego JA. Jak ciężko być synem sławnego ojca. Jak wiele się od niego wymaga, jak wiele osόb oczekuje od niego potwierdzenia swoich pogladόw. Tyle tych pytań, dlaczego... Dlaczego tak pόźno debiutujesz, dlaczego akurat takie tytuły, dlaczego o Bogu, dlaczego nie o ojcu... Andrzej odpowiadał rzeczowo. Nie dał się sprowokować. Każde jego słowo było przemyślane, jak jego poezja. Chylę czoło przed tym odważnym poetą. Przedarłam się przez tłum wielbicieli, oczekujących na autograf, żeby mu powiedzieć, że cieszy mnie ogromnie fakt, że nie wiedziałam, kim jest, poznając go. Nie znałam jego ojca, jego rodziny, jego przeszłości, z ktόra musi się mierzyć. Poznałam go jako człowieka, Andrzeja Mestwina. Warto było go poznac. Bożena Tuszkowska Zdjęcia wykonała Maria Bezkowska-Wołodźko |
|
|