Previous następna
Nr 5/2012 ...
Nr 4/2012 ...
Nr 3/2012 ...
Nr 1-2/2012 ...
nr 12/2011 ...
Nr 11/2011 ...
Nr 8-10 ...
Nr 7/2011 ...
Nr 6/2011 ...
Nr 5/2011 ...
Nr 3-4/2011 ...
Nr 1-2/2011 ...
Nr 9/2010 ...
Nr 7-8/2010 ...
Nr 6/2010 ...
Nr 5/2010 ...
Nr 3-4/2010 ...
Nr 1-2/2010 ...
Nr 12/2009 ...
Nr 11/2009 ...
Nr 10/2009 ...
Nr 9/2009 ...
Nr 7-8/2009 ...
Nr 6/2009 ...
Nr 5/2009 ...
NR 3/2009 ...
Nr 2/2009 ...
Nr 1/2009 ...

ks. arcybiskup Tadeusz Gocłowski - dobro buduje człowieka Nr 12/2009

DSCN5015Przedstawiam Państwu wywiad udzielony przez księdza arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego. Rozmawiamy o przygotowaniach do Świąt Bożego Narodzenia, o dobrych wiadomościach i wspominamy postać papieża Jana Pawła II. Zapraszam do lektury.

Zbliżają się Święta. Jak przygotować się do Świąt Bożego Narodzenia by stały się prawdziwym, duchowym przeżyciem, a nie tylko komercją i okazją do zakupów?

Wiadomo, że żyjemy w Polsce, która jest mocno osadzona w rzeczywistości europejskiej, a rzeczywistość europejska jest bardzo ściśle związana z chrześcijaństwem, krąg się więc zamyka. Z jednej strony jest to kształt wybitnie kulturowy, wpływ chrześcijaństwa na kształtowanie świadomości ludzi, ale też religijny. Chrześcijaństwo bowiem wychodzi z fundamentalnych źródeł. Jan Paweł II, kiedy po raz pierwszy występował jako papież, a było to na Święta Bożego Narodzenia w 1978 roku powiedział, że to jest też święto człowieka. Bóg staje się człowiekiem po to, by człowieczeństwo wynieść na wyżyny godności bożej.

Dla ludzi, którzy nie znają chrześcijaństwa sama nazwa świąt brzmi paradoksalnie, ale dla nas, którzy rozumiemy czym jest chrześcijaństwo i jeżeli mówimy, że jest to Boże Narodzenie, to jest to dotknięcie ogromnie ważnej dziedziny źródeł godności człowieka. Europa zawsze to rozumiała, nie tylko w wymiarach kulturowych, ale i religijnych. Boże Narodzenie to wyniesienie godności człowieka na wyżyny.

Oczywiście jesteśmy w Polsce i trzeba przyznać, że tu to przybrało wymiar szczególny ze względu na to, że od samego początku to święto jest ściśle religijne, a zarazem bardzo rodzinne.

Rzeczywiście może niepokoić komercyjny charakter świąt. Wcześniej tego nie było. Natomiast w tej chwili staje się to okresem głębokiej komercji, i to coraz wcześniej, w namawianiu do zakupów wyprzedza się nawet Adwent. Nie uciekniemy od tego, ale chodzi o to, żeby ludziom stale, bez przerwy przypominać co jest istotną treścią tych świąt, a więc charakter religijny i rodzinny. Bo i jedna i druga dziedzina została przez współczesność trochę zakwestionowana. Laickość myśli ludzkiej eliminuje motywacje religijne, a z drugiej strony bardzo zagrożona jest rodzina.

Wiadomo - małżeństwo to trwały związek mężczyzny i kobiety oparty na miłości. Rodzina to wspólnota życia i miłości. Myślę, że egoizm, który wkrada się w tę dziedzinę kwestionuje sam fundament, dlatego z jednej strony podejmowanie wątków religijnych i łączenie z wątkami kulturowymi i z akcentem położonym na wielkość i świętość rodziny to zadanie, które stoi przed nami teraz i w czasie Świąt.

 

Bardzo ważny jest Adwent...

Adwent to okres przygotowania. Warto zwrócić uwagę jaki jest klimat Adwentu. Jest to refleksja nad czasem poprzedzającym przyjście na świat Jezusa Chrystusa, a więc sięganie w głąb ludzkich dziejów. I tam jawią się pewne osoby, które przygotowują samo wydarzenie zbawcze, jakim było przyjście na świat Jezusa Chrystusa, a więc przywołanie proroków Starego Testamentu, a nade wszystko przywołanie św. Jana Chrzciciela, który był poprzednikiem Jezusa Chrystusa. Można nawet powiedzieć, że on towarzyszy chrześcijanom w okresie przygotowań do Świąt Bożego Narodzenia poprzez autentyczną rzeczywistość ludzką człowieka stale porządkującego swoje wnętrze. A już taką osobą, która wpisała się bardzo mocno w rzeczywistość chrześcijaństwa jest matka Jezusa, Maryja. Ona w polskiej tradycji przez cały Adwent jest pierwszą osobą, która jawi się na horyzoncie Adwentu. Polskie roraty np. kiedy obserwujemy dzieci jak idą z lampionami do kościoła, obserwujemy tradycję polską, która przybiera rzeczywistość duszpasterskich działań, a więc rekolekcje tzw. adwentowe. Spowiedź, komunia święta to jest najpiękniejszy sposób przygotowania się do świąt, a jednocześnie najlepszy sposób wniknięcia w samą istotę Bożego Narodzenia i dlatego kształt liturgiczny, kształt kulturowy, troska o rodzinę, pogłębienie życia religijnego w wymiarach społecznych, to wszystko nadaje okresowi Adwentu szczególną treść.

Tym bardziej ta dominacja komercji jest porażająca. To dobrze, że ludzie kupują, sprzedają, bogacą się, tylko gdzie jest cel, to jest istotne. Nie jesteśmy przeciwni, kiedy ludzie ofiarowują sobie prezenty, uszczęśliwiają się nawzajem, ale chodzi o to, by wiedzieć jaka jest w tym wszystkim hierarchia wartości.

 

Aby święta były radosnym i głębokim przeżyciem należy też wybaczyć, schować wszelkie urazy, wyciągnąć rękę do drugiego człowieka. Dlaczego jest to tak ważne?

Dziękuję, że kontynuuje Pani tę samą myśl, bo zatrzymujemy się przy rodzinie. Ludzie na ogół w 80 - 90 % żyją w rodzinach. Oczywiście drugą płaszczyzną, która pozwala człowiekowi na aktywizację, zwłaszcza zawodową, to jest środowisko pracy, trzecie to środowisko towarzyskie. Wszystkie te trzy środowiska: rodzinne, pracy i towarzyskie wymagają mądrego podejścia. Nie jesteśmy aniołami, jesteśmy tylko ludźmi, więc mogą zachodzić między nami takie czy inne nieporozumienia. I dlatego Boże Narodzenie nazywamy czasami Świętem Pokoju. Et in terra pax hominibus bonae voluntatis, co po polsku znaczy "A na ziemi pokój ludziom dobrej woli". Tak śpiewali aniołowie nad stajenką betlejemską.To jest ogromnie ważne, aby w tym czasie, który jest czasem niepokojów, tak jak Pani powiedziała, umieć podać rękę drugiemu człowiekowi. Dlaczego Chrystus przyszedł na ziemię? Dlatego by być księciem pokoju, próbować ludzi zbliżyć do siebie. Każdy z nas jest inny, ludzie różnią się zewnętrznie, ale też charaktery mają różne. I dlatego będą między nami powody do nieporozumień, ale zdając sobie sprawę z przyczyn powstawania nieporozumień trzeba im się przeciwstawić przez wzajemną życzliwość. Najlepszym wyrazem tego jak Polacy do tego podchodzili jest opłatek. Opłatek, który jest chlebem. A jeśli ten chleb podajemy drugiemu człowiekowi, łamiemy się tym opłatkiem. Mam na myśli szczególnie samą Wigilię, różne spotkania opłatkowe.

 

Bardzo ważny jest też dom rodzinny i tradycja...

Nigdzie w świecie, poza Polską, nie ma opłatka. Nie ma też wieczerzy wigilijnej, a to jest wspólne zasiadanie do stołu rodzinnego. Teraz komunikacja jest rozbudowana, można przyjechać do domu z najdalszych miejsc, żeby całe rodziny, często wielopokoleniowe, były razem. To coś imponującego. To wprowadzenie tej betlejemskiej gwiazdy miłości do naszych domów rodzinnych, po to by sobie uświadomić jak wielką wartością jest rodzina, miłość wzajemna między tymi, którzy tę rodzinę tworzą. Ważne byśmy umieli się ze sobą dogadywać, szczególnie z tymi, którzy są nam najbardziej bliscy. Boże Narodzenie jest okazją do tego, by wszystko zapomnieć i odrzucić, a w Nowy Rok wchodzić w klimacie miłości, szczerości, zaufania i dobroci w rodzinie. Ważne są też relacje społeczne i polityczne, ale chcemy by przede wszystkim rodziny były uporządkowane.

 

Jakie ksiądz arcybiskup ma wspomnienia związane ze Świętami Bożego Narodzenia?

Moje przeżywanie Bożego Narodzenia sięga tradycją w głąb rodziny. Moi rodzice poznali się na ziemi amerykańskiej w St. Louis. Wyjechali z Polski jako młodzi ludzie. W USA wzięli ślub w 1916 roku. Do 1921 urodziło się im troje dzieci. Myślami często wracali do stron rodzinnych. Po powrocie do Polski osiedlili się na Mazowszu w miejscowości Piski i tam w 1931 roku przyszedłem na świat. Teraz już rodzice są po drugiej stronie ludzkiej egzystencji. Pamiętam czasy przedwojenne, potem dramatyczny czas wojny. Wigilie były naznaczone chęcią normalności. Ojciec i szwagier byli na Sybirze, to rzutowało na nasze życie. Po wojnie w 1949 roku ojciec wrócił, a ja w tym samym roku, czyli równo 60 lat temu, wyjechałem z domu do Zgromadzenia Księży Misjonarzy. Nie wyjeżdżałem do domu na Wigilie. Natomiast po święceniach kapłańskich studiowałem na KUL-u i wtedy przyjeżdżałem do domu na święta. Wróciły wspomnienia. Wigilia odbywała się w dużym gronie, zasiadało 14 - 18 osób, bo siostry i bracia pozakładali rodziny. Niezapomniane chwile.

 

A jakie były Wigilie biskupa gdańskiego?

Przez 25 lat mojej posługi jako biskupa gdańskiego Wigilie spędzałem wśród chorych. O godz. 14 bywałem w Domu Osób Starszych na Polankach, potem w Caritasie i innych placówkach. Od godz.16 odwiedzałem chorych w szpitalach. To było wzruszające. Jeśli na święta zostawali w szpitalu to znaczy, że byli naprawdę chorzy. Przełamanie się z nimi opłatkiem było i dla biskupa i dla chorych dużym przeżyciem. Pamiętam w Szpitalu Wojewódzkim były małe dzieci dotknięte chorobą nowotworową, były na wózkach. Młody lekarz płakał, mówiąc, że ma świadomość, że nie wszystkim uda się przywrócić zdrowie. Ja tej Wigilii nigdy nie zapomnę.

Innym rodzajem Wigilii, która w Gdańsku się zrodziła dzięki ofiarnej posłudze Dominikanów to były Wigilie dla samotnych i bezdomnych. Pamiętam takie spotkanie dla ok. 300 osób organizowane w "Akwenie". Potem przenieśliśmy się do Hali Stoczni, tam już mogło być ok. 1.000 osób. Ostatnio organizowano Wigilie w kościele św. Jana, też dla ok. 1.000 osób.

Te wigilie przybierały różny kształt, ale zawsze chodziło o jedno - o myśl o Bogu, który stał się człowiekiem i myśl o człowieku, który musi się stać dzieckiem Boga. A w jaki sposób? Poprzez dobroć, miłość, dzielenia się opłatkiem, czyli chlebem i to jest istota zagadnienia.

 

Czy miał ksiądz arcybiskup okazję uczestniczyć we wspólnej wieczerzy wigilijnej z papieżem Janem Pawłem II?

Nie, Boże Narodzenie zawsze spędzałem w kraju. Natomiast przed świętami bywałem w Watykanie. Ojciec Święty nie dzielił się opłatkiem, bo to było jeszcze za wcześnie, ale zawsze przywoływał ten świąteczny klimat, prosił by pozdrowić od niego tych, z którymi będziemy się dzielić opłatkiem. Możliwość wspólnej wieczerzy mieli przyjaciele szkolni, siostry, kapłani, Polacy mieszkający w Rzymie.

Dziękuję za przywołanie osoby papieża, to specjalny przykład. Ludzie, którzy oczekują jego beatyfikacji, niech pamiętają o tym aspekcie jego szczególnej więzi z Polską i z wartościami chrześcijańskimi.

 

Postać Jana Pawła II pod wieloma względami budzi podziw i szacunek i jest przykładem godnym naśladowania. Wspaniałe było to, że potrafił z takim pietyzmem kultywować przyjaźnie z lat szkolnych, uprawiał sport, dużo czytał, pisał, wartościowo spędzał czas, roztaczał taką cudowną atmosferę. Z papieża można brać przykład, każdy może wyciągnąć wnioski z jego życia i próbować przenosić na własny grunt.

To świadczy o tym jak on wszystko co ludzkie doceniał. Te przejawy, o których Pani mówiła: sport, kultura, teatr, książka, media to są wszystko sprawy, które wiążą się z człowiekiem. To nie są jakieś problemy czysto teoretyczne, tylko osadzone w człowieku i rzecz w tym, by ten człowiek dostrzegał wartość tego.

 

Jakie są najnowsze informacje, jeśli chodzi o beatyfikację naszego papieża?

Trudno powiedzieć jaka będzie rzeczywistość. Drugiego kwietnia 2010 roku mija pięć lat od śmierci papieża. Beatyfikacji nie będzie na wiosnę, ale może ona nastąpić jesienią przyszłego roku. Chodzi o naszego papieża, którego tak wszyscy kochaliśmy i nadal kochamy, a który dziś na pewno wspiera naród u Pana Boga, ale którego beatyfikacja nadałaby inny wymiar.

 

Co najbardziej zapadało w pamięć w kontaktach z papieżem?

Nie ulega wątpliwości, że moje spotkania z papieżem odbywały się w różnych epokach. Najpierw to było spotkanie z nim jako profesorem na KUL-u w latach 1956 - 1960. Zapadał w pamięć jako człowiek gorącej modlitwy, a trzeba tu powiedzieć, że jako jedyny profesor, w każdy piątek odprawiał drogę krzyżową. W miarę upływu lat nasze wzajemne kontakty zawsze były takie same. To był zawsze ten sam ksiądz Wojtyła, biskup Wojtyła, kardynał czy papież. Nie było różnicy w traktowaniu człowieka i jego problemów. W mojej sytuacji specyficzne było to, że byłem biskupem w Gdańsku. A to miasto odgrywało szczególną rolę, chociażby przygotowanie dwóch pielgrzymek w roku 1987 i 1999. Były też sprawy związane z Solidarnością, które trzeba było reprezentować w kontaktach z papieżem, nasze spotkania chociażby towarzysząc Panu Lechowi Wałęsie, było ich dużo np. w Watykanie nazajutrz po ponownym zarejestrowaniu "Solidarności" 19 kwietnia 1989 r., czy w Castel Gandolfo, w Tatrach, Gdańsku, czy po 1987 roku kiedy był to trudny czas, czy po 1999 kiedy już czasy były inne.

Zawsze na dwóch płaszczyznach odbywały się te spotkania, czyli czysto religijnej, a więc zainteresowanie papieża sytuacją kościoła i rozwojem duszpasterstwa w Polsce. A z drugiej strony to był człowiek ogromnie wrażliwy na sprawy związane z wolnością ojczyzny. Szczególnie, kiedy papież spotykał biskupa gdańskiego zawsze ten temat podejmował. Jego to bardzo interesowało, i wówczas gdy rozszerzała się wolność i wtedy, gdy problemy dotykały Solidarności, czy był kryzys polityczny, bo do władzy doszły ugrupowania kiedyś komunistyczne, które w wyniku wyborów osiągały większość w parlamencie. Ojciec Święty bardzo to przeżywał, oczywiście nie komentował tego, ale wyczuwało się, że naród nie zdał egzaminu.

W każdym razie te relacje z papieżem to były relacje z człowiekiem. On zawsze z każdym człowiekiem rozmawiał tak, jakby tylko ten człowiek był na świecie, wyłączał inne sprawy, koncentrował się na rozmowie z nim. Miał fantastyczną pamięć, pamiętał twarze, nazwiska. Myślę, że kiedy o tym wspominamy przy okazji Świąt to dlatego, żeby podkreślić wielką wagę humanistycznych wartości, których nie możemy zagubić, a które właśnie przy okazji Świąt tak cudownie się jawią.

 

Nie mogę nie wspomnieć o wielkich zasługach księdza arcybiskupa na drodze do wolności, czuło się wtedy to wielkie wsparcie...

Zawsze miałem świadomość tego, że biskup nie jest politykiem, a kościół nie może się wtrącać do innych spraw. Kościół jest tym, który służy społeczeństwu. Jeśli społeczeństwo walczyło o wolność, to przede wszystkim walczyli ludzie do tego powołani. Niemniej kościół, zwłaszcza kiedy społeczeństwo nie miało pełnej wolności politycznej, stwarzał możliwość przestrzeni wolności dla tych ludzi. Były to spotkania polityków takich jak Pan Lech Wałęsa, czy inni, żeby mogli się spotykać z ludźmi w czasie po ogłoszeniu stanu wojennego. W kościołach odbywały się spotkania w zasadzie w ramach Katolickiej Nauki Społecznej, ale to były spotkania ściśle związane z walką narodu o wolność.

Byłem bardzo uwrażliwiony na to, żeby biskupa nie wciągano do spraw politycznych, żeby nie występował jako agitator polityczny, bo to nie do niego należy. Konkordat mówi, że są dwie wspólnoty autonomiczne i niezależne: państwo i kościół, ale współpracujące ze sobą dla dobra człowieka i społeczeństwa. W tym duchu mój udział miał charakter nie polityka, ale biskupa - duszpasterza zatroskanego o to, żeby z jednej strony ludzie do tego powołani mogli walczyć o wolność, z szacunkiem dla nich i respektowaniem ich życia, ich wolności, a z drugiej, żeby podkreślać i żeby oni wiedzieli, że kościół nie jest obojętny, że współpracuje z nimi. Dałem temu wyraz w książce "Świadek", którą napisaliśmy wspólnie z Adamem Hlebowiczem.

 

I na koniec zapytam jeszcze - jakie to są dobre wiadomości?
Przeglądając numery, które Pani wydała w ciągu tego ostatniego roku widać jak Pani poszukuje tych dobrych wiadomości. To jest ogromnie ważne dlatego, że na ogół media pokazują dramatyczne wydarzenia i zło, które paraliżuje. A tymczasem chodzi o to, żeby pokazywać dobre przejawy ludzkiego działania, życzliwość między ludźmi, wartości pozytywne, które wpływają na życie rodzinne, społeczne, państwowe. Trzeba szukać przejawów dobra, które kształtuje człowieka i które buduje człowieka. Ukazywanie dobrych wiadomości na łamach pisma to fantastyczna rzecz, to wyzwalanie dobra w człowieku, po to, żeby to społeczeństwo mogło powielać pozytywne przykłady. To jest formowanie społeczeństwa, ku dobru, ku prawdzie. Tu dam przykład - papież w swojej ostatniej encyklice mówi: "Caritas in veritate", czyli "Miłość w prawdzie". Obydwa te słowa i miłość i prawda są ważne i dopiero na tej płaszczyźnie miłości i prawdy w pełni rozwija się człowiek.

I Pani w swoim czasopiśmie ku temu idzie. Życzę Pani dalszej pracy, ale także i tym, którzy czytają "Dobre Wiadomości" żeby w tym duchu realizowali swoje człowieczeństwo.

 

Serdecznie dziękuję za te przychylne słowa. Są dla mnie niezwykle cenne, szczególnie, że pochodzą od takiego autorytetu, jakim jest ksiądz arcybiskup. Bardzo dziękuję w imieniu swoim i Czytelników.

 

rozmowę przeprowadziła Marta Polak

("Dobre Wiadomości" Nr 12/2009)

 

opal copy