Previous następna
Nr 5/2012 ...
Nr 4/2012 ...
Nr 3/2012 ...
Nr 1-2/2012 ...
nr 12/2011 ...
Nr 11/2011 ...
Nr 8-10 ...
Nr 7/2011 ...
Nr 6/2011 ...
Nr 5/2011 ...
Nr 3-4/2011 ...
Nr 1-2/2011 ...
Nr 9/2010 ...
Nr 7-8/2010 ...
Nr 6/2010 ...
Nr 5/2010 ...
Nr 3-4/2010 ...
Nr 1-2/2010 ...
Nr 12/2009 ...
Nr 11/2009 ...
Nr 10/2009 ...
Nr 9/2009 ...
Nr 7-8/2009 ...
Nr 6/2009 ...
Nr 5/2009 ...
NR 3/2009 ...
Nr 2/2009 ...
Nr 1/2009 ...

Marek Kondrat - wino zbliża ludzi Nr 9/2009

DSCN3134Marek Kondrat, bardzo lubiany i popularny aktor, wprowadza rodaków w świat swojej wielkiej pasji, jaką jest wino, które jak mówi niesie radość i lepszą jakość życia. Jego firma "Marek Kondrat i syn" oferuje w "Winarium" Sopocie na Zamkowej Górze rozmaite gatunki win, które sprowadza z różnych części świata.

W lipcu 2009 Marek Kondrat oraz Jean - Marc Dulong, niezwykle ważna osoba w Bordeaux we Francji, o bogatym rodowodzie winiarskim z tradycjami od 1873 roku, przeprowadzili prawdziwą winną degustację. I ja tam byłam i poznawałam tajniki smaków i kolorów kiku rodzajów win pochodzących z winnic położonych po obu brzegach rzeki Garonny, w regionie Bordeaux. Po zakończeniu degustacji win poprosiłam Marka Kondrata o wywiad. Zapraszam!

Degustacja bardzo się podobała, a po jej zakończeniu rozdał Pan wiele autografów, uśmiechów i uścisków dłoni. Jest Pan taki wesoły i radosny...

Nie, to jakiś ponury żart, to nie ja. Ja wcale nie jestem ani wesoły, ani optymistyczny...

Nie?

... ale ktoś kiedyś powiedział, że pesymiści mniej się boją. Jestem dziś człowiekiem kontemplującym czas o wiele bardziej wnikliwie niż wcześniej, człowiekiem, który nie żyje tylko od tytułu do tytułu, od nagrody do nagrody, czy dziwnych konkursów, tylko cenię sobie czas i jego walor.

ze świadomością upływania czasu ?

z którą jestem pogodzony...

To na pewno najlepszy sposób. Jakie wiadomości uznaje Pan jako dobre?

Kiedy wszyscy, na których mi zależy, są zdrowi i inni dookoła też, kiedy widzę, że kraj się dźwiga, że jest pogodniej, że ludzie są normalni, że zaczynają pić wino i że będą pić go jeszcze więcej. I nie mówię tego tylko ze względu na biznes, który uprawiam, ale ze względu na inną jakość życia. Wino poprawia tę jakość, to trunek bliski człowiekowi i dlatego wziąłem się za ten temat. I Polacy też się za to wezmą.

Jakie jest spożycie wina w Polsce w porównaniu z innymi krajami?

To są 2 litry na osobę, co plasuje nas na tym samym miejscu, w którym Duńczycy byli w 1952 roku. Dziś Duńczycy piją 35 litrów na osobę.

Porównujemy się do mieszkanców Skandynawii, gdyż kiedyś mawiało się, że w krajach północy lepiej pić inne alkohole, mocniejsze.

Jednak wino to wspaniały trunek.

Te liczby pokazują, że dużo jest jeszcze do zrobienie, jeśli chodzi o propagowanie wina.

Tak, ale dużo się już u nas zmieniło. Dużo podróżujemy, uczymy się, kuchnia nam się zmienia, staje się lżejsza, przynajmniej w miastach. Wina też się nauczymy i będziemy go pić coraz więcej. Wino już wchodzi do naszych domów i restauracji. To nie jest trunek agresywny, wino zbliża ludzi, uczy mieć czas dla siebie, bo my ciągle coś nadganiamy. Pracujemy obłędnie długo, nie mamy czasu na spotkania, rodzinę, na wszystkie uciechy, a wino pomaga je poznać.

Jaka jest historia wina?

Wino towarzyszy ludziom od zarania dziejów. Badania datują obecność wina na 6 tys lat p.n.e. Nie powstało we Francji, tylko w okolicach Kaukazu, tam zostało w jakiś sposób udomowione. Potem wędrowało przez Mezopotamię, do Afryki, potem do Grecji i rozpowszechniło się w Europie. A Francja stała się jego ojczyzną poprzez fakt pierwszej klasyfikacji pod względem jakości produkowanych win. Było to w 1855 roku dzięki edyktowi Napoleona III, który sklasyfikował wina z regionu Medoc.

Podczas dzisiejszej degustacji najbardziej smakowało mi wino Chateau DU CARTILLON z 2004 roku.

Bordeaux to mityczna kraina, słynie z tego, że tam czas odkłada się ku pożytkowi wina. To jest jedno z nielicznych takich miejsc na świecie. Na ogół świat pije wina młode, nie tylko ze względu na ich cenę, ale i ze względu na ich radość i spontaniczność. Bordeaux są winami zmysłowymi, ale muszą znaleźć swój czas. A nie każdy ma czas czekać, poza koneserami...

W nazwie Pana firmy jest słowo syn, czyli jest to firma rodzinna...

Tak, mój syn Mikołaj ma 35 lat. Szefuje naszemu najpotężniejszemu sklepowi w Warszawie, który robi największe obroty. To jest dziedzina, którą mam nadzieję będzie kontynuował, bo to jest też i jego pasja. To jest też umyślnie stworzona firma, która ma w założeniu zawartą kontynuację. Na moich zagranicznych trasach związanych z winiarstwem często spotykam ludzi, którzy pracują już w którymś pokoleniu. Weźmy przykład Jean-Marca Dulong, który jest piątym pokoleniem winiarzy, a firma pochodzi z 1873 roku! Dla nas Polaków, to jest rzecz niesłychanie nowa. Wszyscy zaczynamy od zera, niczego nie kontynuujemuy, bo taka jest nasza historia.

Obalił Pan dwa mity szeroko rozpowszechnione w świadomości. Po pierwsze, że można pić różne rodzaje wina do wszystkich potraw, a nie jak się sądziło białe wina do drobiu, a czerwone do mięs czerwonych. I po drugie, że to wcale tak nie jest, że wino im starsze tym lepsze...

Tak, nie ma już takich zasad, absolutnie. Ja sam nie lubię przejrzałych, starych win. Choć czasami bywają one olśniewające. Byłem w towarzystwie Jean - Marca na VINEXPO w Bordeaux na tradycyjnej kolacji zamykającej tę imprezę, z udziałem 1.600 osób. Byli wśród nich wszyscy wyróżnieni, producenci, twórcy, koneserzy, osoby piszące o winach itp. I tam podano szeroki wybór win, między innymi Chateau MOUTON ROTHSCHILD 1988, który był właśnie olśniewający. Zachował wszystko to co wino powinno mieć. Było to coś takiego jak interesujący, siwy mężczyzna, z doświadczeniem, nie taki przejrzały, niezgorzkniały, niezłośliwy, a pełen radości, dobrego dystansu do życia, mądry.

Brzmi Interesująco i po prostu musi wspaniale smakować... Na jakie dobre wiadomości Pan czeka?

Nie czekam specjalnie. Każda dobra jest dobra. Nie mam natury człowieka oczekującego od życia szczególnych zdarzeń, nie wznoszę modłów, nie błagam, nie molestuję, przyjmuję z dobrodziejstwem inwentarza to co dostaję, więc może dlatego dużo dostaję od życia, jest ono dla mnie szczodrobliwe.

To jest recepta na spełnione życie...

O to chodzi. My dziś szermujemy takimi słowami, które są ostentacyjne i krańcowe, takie jak szczęście, sukces.

Nigdy nie zapomnę wywiadu przeprowadzonego z Sophią Loren w polskiej telewizji. Zapytana czy jest szczęśliwa - aktorka zamyśliła się, spojrzała tak w przestrzeń i w swoim rytmie odrzekła: Contenta, co po włosku znaczy: zadowolona.

Szczęście jest pojęciem niesłychanie osobistym, nieprzekładalnym. Dla kogoś szczęście będzie się mieściło w granicach, dla których ktoś inny powie, że to coś naturalnego. W związku z tym nie używam takiego gradowania tych pojęć. Jestem zadowolony.

A jednak zakończenie jest optymistyczne. I tak trzymać! Bardzo dziękuję za rozmowę i pozdrowienia dla Czytelników "Dobrych Wiadomości".

rozmowa i zdjęcie Marta Polak

opal copy