
Katarzyna T. Nowak - krakowska dziennikarka i pisarka. Autorka trzech książek:
"Moja mama czarownica. Opowieść o Dorocie Terakowskiej" (WL 2005)
"Kobieta w wynajętych pokojach" (WL 2007)
"Kasika Mowka" (WL 2010)
w przygotowaniu kolejna...
Swoją pierwszą książkę Katarzyna T. Nowak napisała o swojej mamie, Dorocie Terakowskiej, dziennikarce i pisarce, autorce takich książek jak „Ono”, „Poczwarka”, czy „Tam, gdzie spadają anioły.”

Książka „Moja mama czarownica. Opowieść o Dorocie Terakowskiej” długo utrzymywała się na listach bestsellerów. W tej chwili dostępne jest wydanie drugie, które można kupić bezpośrednio ze strony:
http://www.wydawnictwoliterackie.pl/ksiazka/1047/1-moja-mama-czarownica-opowiesc-o-dorocie-terakowskiej
A oto fragment tej książki:
„Kaśce, żeby sobie pofrunęła”
Ta niepokorna, niesamowicie trudna i najważniejsza dla mnie osoba z jednej
strony – próbując uczyć mnie samodzielności na swój własny sposób – gdy byłam
nastolatką potrafiła głośno, przy ludziach, powiedzieć mi, że mam brudną szyję
(pewnie i miałam) lub że „do niczego się nie nadaję”, a z drugiej chroniła mnie jak
mogła, choć nie okazywała tego wprost.
To ona, wierząc w to, że mam talent do pisania, uczyła mnie dziennikarstwa.
To ona mozolnie poprawiała moje teksty, krzycząc: „Jak mogłaś coś tak fatalnego
napisać?!”, „To zdanie to masło maślane!”, „MYŚL! Przecież umiesz!!!!”. Irytowałam
się, ona też, ale dzięki temu nareszcie pewnego dnia usłyszałam: „Nauczyłaś się.
Piszesz dobrze”.
Pamiętam, jak drażniły mnie jej częste telefony do mnie i ten jej rozkazujący ton.
Chciałabym teraz usłyszeć od niej przez telefon: „Pisz lepiej! Bo umiesz”. Ta książka
jest moim pierwszym pisarskim zadaniem bez poczucia, że mogę spytać mamę, co o
tym myśli. Bez koła ratunkowego w postaci jej opinii. Bez poczucia bezpieczeństwa.
Przypominam sobie, jak Baja (tak nazywaliśmy w rodzinie mamę Maćka
Szumowskiego), próbując nauczyć mnie pływać, wyrzuciła mnie z materaca na głęboką
wodę, mówiąc: „No pływaj, pływaj!”. Dziko przerażona... popłynęłam. Tylko że Baja
była obok.
Chciałabym odkryć, jak to się stało, że mama, w młodości szalona imprezowiczka,
politycznie zaangażowana dziennikarka, nagle, w dojrzałym wieku, zaczęła pisać takie
książki, jak Tam gdzie spadają Anioły, Ono czy Poczwarka. Gdybym kupiła te książki i
nie znała autora, nigdy nie wpadłoby mi do głowy, że napisała je moja matka. Do dziś
mam wrażenie, że wciąż na nowo ją poznaję.
W reportażu telewizyjnym, trafnie zatytułowanym „Dwie Doroty”, mama
mówiła, że tkwią w niej dwie osoby: pierwsza pilnie śledzi wszystkie newsy prasowe,
słucha wiadomości, czyta gazety, pisze ostre felietony. Druga przebywa w zupełnie
innej rzeczywistości, jakby po drugiej stronie lustra, gdzie wszystko jest możliwe i gdzie
rządzą prawa magii. I te dwie Doroty, ta analizująca chłodno i krytycznie rzeczywistość
publicystka i ta druga, która wierzy w magiczne moce, sny i przeczucia, słyszy, jak
łabędzie skrzydła śpiewają, a w życiu kieruje się nie rozumem, lecz intuicją – są w niej
obecne obok siebie.
Przez wiele lat mama – przynajmniej na pozór – lepiej od śpiewu łabędzich
skrzydeł słyszała własny głos. Apodyktyczna, władcza, agresywna, uparta do granic
niemożliwości, w ciągłym biegu, nie czuła się dobrze w rodzinnym domu, więc z niego
uciekała. Nie pasowała do żadnej szkoły, w każdej było jej za ciasno. Nie wiedziała,
jakie studia wybrać. Szukała siebie w szaleńczym stylu życia cyganerii krakowskiej,
w Piwnicy pod Baranami, w klubach jazzowych, kabaretach. Wszędzie musiała być
pierwsza, jeśli nie najlepsza, to najgorsza. Byleby inna. Próbowała odnaleźć siebie
nawet w partii. I w macierzyństwie, które przyszło zbyt wcześnie i od którego też
uciekła. I w gazetach, w których koledzy, z powodu nieznośnego charakteru, nazywali
ją „ta straszna Terakowska”. Nawet w domu, który stworzyła, bywała straszna.
Obie Doroty od dziecka zgadzały się w jednym: chciały pisać. Łamać konwenanse,
burzyć struktury, żyć mocno i z pasją. Aż wreszcie, grubo po czterdziestce, mama
przestała uciekać, powoli odnajdywała to, co zgubiła w szaleńczym biegu. Skryta, nie
znosząca czułostkowości, zamknięta w sobie, choć otwarta na innych, odkrywała się
coraz bardziej w książkach.
Gdybym na co dzień wyrzucała z siebie to wszystko, co we mnie tkwi, nie
miałabym już o czym pisać. Ale mam poczucie, że to nieokreślone „coś” w pewnej
chwili zgubiłam, rozmieniłam to na drobne, swoim życiem sama temu czemuś
zaprzeczałam i musiałam to dopiero odnaleźć w sobie na nowo. Znalazłam to dopiero
po czterdziestce i wtedy napisałam pierwsze powieści.
Te książki wywoływały szok wśród jej znajomych, tak bardzo nie pasowały do
autorki. Kiedy Alicja Baluchowa, niedługo przed śmiercią mamy, powiedziała jej, że jest
taka jak bohaterowie jej książek, ta bardzo się ucieszyła: „Naprawdę???”.
Najpierw przeczytałam Tam gdzie spadają Anioły (wręczyła mi książkę z odręczną
dedykacją: „Kaśce, żeby sobie pofrunęła”) – było to jakieś sześć lat temu – i doznałam
wstrząsu. Bo nagle okazało się, że ta apodyktyczna, hiperenergiczna i hiperzajęta
osoba, która przemyka obok jak huragan, tak naprawdę słucha, widzi i rozumie innych.
I jest wewnątrz tak wrażliwa i czuła, jak chropowata na zewnątrz. Znikła złość i bariera,
która dzieliła nas przez tyle lat. Skończyło się czekanie: która pierwsza wyciągnie rękę.
I tak zaczęłyśmy poznawać siebie… Znalazłam w jej książkach to, czego szukałam. Ona
znalazła to, co zgubiła.
Teraz, po jej śmierci, odczytuję te książki inaczej. Już wiem, dlaczego tak
starannie zamykała się na wiele godzin w „pokoju komputerowym”, w którym pisała,
i spowita dymem papierosowym, z orzeszkami w zasięgu ręki, izolowała się od nas,
nawet od Maćka, który w pewnym wywiadzie wyznał rozbrajająco, że cierpi wtedy na
chorobę sierocą. Tam odnajdywała się wśród nie zawsze przyjemnych wspomnień,
dręczących ją lęków i obsesji, niespełnionych marzeń, nadziei i – przenosiła je na kartki
papieru.
Po czym, niejako „oczyszczona”, wychodziła z impetem z pokoju i jak gdyby nigdy
nic mówiła: „To co, Maciuś? Może brokuły na kolację?”, mimo że dochodziła druga w
nocy.
- Brokuły? Czemu nie? Ale najpierw zerknę, co tam napisałaś – mówił.
- Nie ma mowy – odpowiadała stanowczo. A tata Maciek nie ośmielił się, bez
zgody, otworzyć jej komputera. Zajrzał tam tylko raz, po śmierci mamy, ale nawet
wtedy, nieporadnie stukając w klawiaturę, powiedział do mnie: „Nie mogę. Czuję się
jak złodziej. Zrób to ty, tobie to będzie potrzebne”.
Zrobiłam to więc i... poczułam się głupio, przeglądając jej e-maile i znajdując
dziwny plik, zatytułowany „Wierszyki-poradniki”. Nie miałam pojęcia, że pisała
takie rzeczy. Zbierała wszystkie listy od i do czytelników, zachowywała w osobnych
folderach korespondencję ze znajomymi, ale gdy na skutek awarii komputera
bezpowrotnie utraciła część danych, nie odzyskała wszystkiego.
Biografowie opierają się na starych listach, pamiętnikach... Ja nie mogę
skorzystać z podobnych źródeł, bo mama niczego takiego nie miała, a jeśli miała, to
zniszczyła. Nie rozmawiałyśmy też o przeszłości, o jej dzieciństwie, o przodkach...
Żyłyśmy dniem dzisiejszym i przyszłością.
Zatem pisząc tę książkę, opieram się na wywiadach, których udzieliła, na e-
mailach, które się zachowały, na rozmowach z ludźmi, którzy ją znali, i na swojej
pamięci. Pewne daty, fakty mogą się nie zgadzać, bo przecież pamięć bywa zawodna.
„Nie rób w tej książce żadnych uników”. Postaram się.
"Moja mama czarownica. Opowieść o Dorocie Terakowskiej" (Wydawnictwo Literackie 2005).
Książka ta to portret pisarki wyłaniający się z opowieści jej starszej córki, dziennikarki, Katarzyny T. Nowak. Jest fascynującym opisem osobowości niebanalnej, niezwykle silnej, twórczej, niepokornej. Przy okazji czytelnik poznaje wiele słynnych postaci życia kulturalnego, krakowskiej bohemy lat 50., 60., 70 - Piotra Skrzyneckiego, Wiesława Dymnego, Zygmunta Koniecznego, Bronisława Chromego,Andrzeja Bursę, Ludwika Jerzego Kerna, Leszka A. Moczulskiego. Wspomnienia rodziny i bliskich osób związanych z Dorotą Terakowską, fragmenty jej listów i książek czynią jej portret bardzo intymnym, ale też niejednostronnym.
Więcej o Autorce Katarzynie T. Nowak:
http://katarzynanowak.art.pl/
http://terakowska.art.pl/
http://katarzynatnowak.wordpress.com/