Previous następna
Nr 5/2012 ...
Nr 4/2012 ...
Nr 3/2012 ...
Nr 1-2/2012 ...
nr 12/2011 ...
Nr 11/2011 ...
Nr 8-10 ...
Nr 7/2011 ...
Nr 6/2011 ...
Nr 5/2011 ...
Nr 3-4/2011 ...
Nr 1-2/2011 ...
Nr 9/2010 ...
Nr 7-8/2010 ...
Nr 6/2010 ...
Nr 5/2010 ...
Nr 3-4/2010 ...
Nr 1-2/2010 ...
Nr 12/2009 ...
Nr 11/2009 ...
Nr 10/2009 ...
Nr 9/2009 ...
Nr 7-8/2009 ...
Nr 6/2009 ...
Nr 5/2009 ...
NR 3/2009 ...
Nr 2/2009 ...
Nr 1/2009 ...

Wiersze Witolda Kiejrysa z tomiku Elis

Nic bez pieniędzy

 

Za wytarty pieniądz kupiłem nic.

Takie zwyczajne nic - jak ja.

Jak wczorajszy posiłek

i zapomniany blaszak w Arizonie.

Pytasz, dlaczego w Arizonie.

Bo to daleko. Widzisz, czuję

twoją bliskość, prawie dotykam.

Ale to prawie, dla mnie nieosiągalne.

Jak nic. Jak ten blaszak

na drugim końcu świata.

elis  DSCN5629

 

Lubię twoje korale

 

Błąkasz się po zakamarkach mojej starej pamięci

dziecięcych marzeniach oraz wędrówkach

po zaczarowanym pięknie.

Twój jukatan wciąż we mnie - rozpala gasi i cuci.

 

A jednak

Mamie mojej


Wydaje mi się że kocham ale cóż znaczy moja miłość
wobec przywiązania stu milionów kryla
po kolei niknącego w paszczy wieloryba
jeden po drugim, aż po zagubiony w bezmiarze
ten stumilionowy, któremu naznaczone jest
dać po drodze nowe życie.

Wydaje mi się, że kocham, ale tracę pewność
czy bardziej nie kocham siebie, kiedy staję
przed rozwartymi ramionami starego wiatraka
któremu czas i wiatr postrzępiły pamięć i oczy. A ten gra
swoją wiekową pieśń skrzypieniem i kołysaniem wzgórza
zamykając sen w zielonym ziarnie,
by znakiem krzyża wyczarować smak.

Na chwilę zanurzam się w pamięć. Zawstydzam się
gdy staję razem z nią przy oknie i z trudem - jak kiedyś -
spoglądam poza parapet. Widzę tylko to co nade mną - błękitny
bezmiar przestrzeni nieba, słyszę gwar czuję drżenie
i spływające zewsząd ogromne oczy ciekawego strachu.
Poza nim Ciebie ścieśnioną w sercu moim, jak w piąstce.
Od zawsze jak w kalejdoskopie.

 

Jeśli tylko

W ciszy twojego serca
długo prawie znieruchomiałego i zatroskanego
pojawiają się dźwięki, które
kołysząc się i falując lecą w kosmos.

W tej cudownej muzyce
odnajdę ciebie.
I zacznie się w ten sposób ta opowieść
pieśń o tobie.
Jeśli tylko zechcesz.

Nie musisz już nic więcej
czynić nadzwyczajnego,
jak tylko po prostu żyć.

 

Na szali

 

Nie dziw się, że bywam niedostępny.
To nie moja wina. Oszalały świat pędzi
przed siebie nie oglądając się,
tym bardziej za nami.
Zazwyczaj w pośpiechu chwytam cokolwiek
wpadnie mi w ręce, czasami siebie.

Moją porą dostępu jest tylko poranek.
Jak każdy facet jedną ręką golę się wiążę krawat
buty. Druga,  słuchawką do łapania w locie
kolejnych telefonów i prognoz wiadomości.
Zdumione radio trzaska drzwiami

za którymi nic lub nie ma.

Jacy jesteśmy, gdy genialnych od wspaniałych
dzieli tylko skala trudności charakteru.

 

Jerzyki

 

Pną się po aureoli tańca
coraz to wyżej, śmiglej i weselej.

Wpadł mi jeden w dłonie z krzykiem
i pomieszała się gracja z niezdarnością,
a w głębią czerniejących oczach błysnął cień
przerażenia. Może to wiatr tylko
rozkołysał niepewność i żal po zasychających
promieniach igrającego wieczoru.

Leć z najwspanialszych lotniku,
za kilka dni uniesie cię wiatr. Hen, za morza!
A tymczasem graj, ty mój świerszczu
wczesnowieczornego nieba.

 

Średni ludzie


Średni ludzie są jak cień.
Chowają się za słońcem.
Uciekają w niewidzialne.


A kiedy nocą w jej nieposkromionej otchłani
obudzi nas przemykający się ciemny karzeł,
to znak, że średni ludzie karleją.


Biada wtedy nierozważnym.
Beznamiętne zło szarpać będzie duszę,
na dłoniach pojawi się trująca krew.


Mali ludzie, potrafią bić pokłon i brudną monetę.
Niczym kuglarze złej magii
stawiają znaki zapytania wysokie szubienice.

opal copy